sobota, 22 października 2011

Bojkot wyborów?

_________________________________________________________________________________

Bojkot wyborów? A może bojkot własnej Ojczyzny? Nie utożsamiają się z Polską? 


Jak bowiem interpretować 52%-ową absencję wyborczą w dniu, w którym naprawdę ważyły się losy Kraju. Społeczeństwo uśpione niczym rycerze pod Giewontem czy świadomie unikające analizy polskich problemów ? Społeczeństwo, które jeszcze nie dojrzało do demokracji ? Czy społeczeństwo dryfujące w samotność, bo od razu straciło do niej zaufanie, gdy w 1989 roku wezwano je do niby „wolnych” wyborów, a po wynikach niekorzystnych dla komunistów zmanipulowano drugą turę elekcji! Tam może wypada szukać przyczyny marnej frekwencji w kolejnych wyborach III RP.

Ludzie przejrzeli grę, post-komunistyczny układ pozostał, a polityczne szwindle uznano za wynaturzenie, w którym obywatele nie muszą uczestniczyć. Ludzie wolą jakby żyć na marginesie, może w ukryciu, zamiast oddać głos dla Polski!? Tak wysoka absencja wyborcza jest tragiczną farsą. Oznacza bowiem, że zaledwie co drugi Polak myśli o swym Kraju, zaś pozostała połowa – nazwijmy ją „milczącą większością” – unika odpowiedzialności, nie przejmuje się przyszłością ojczyzny. Tacy ludzie nie są godni, by żyć w Polsce! Ich obojętność na pewno wywoła skutki negatywne dla kraju, gdyż po zaniechaniu głosowania przez 52% elektoratu do urn ruszyli przede wszystkim ci, co pragnęli utrzymać „status quo” (a nie jest ono olśniewające), a także ci, którzy zamierzają okaleczyć świadomość narodową, zniszczyć lub zdeformować etos naszej kultury, a również skalę tradycyjnych wartości.
Wybory skończyły się więc klęską nadziei dla Polski, choć mogły zmienić status quo, którego grzechem głównym jest pielęgnowanie elementów peerelowskich w III RP, zwłaszcza w sądach i prokuraturze, co pozwala umorzyć każdą aferę, a taki nonsens jak smoleński „wypadek” uznać za urzędową prawdę, choć nie ma ona znaczenia wobec okoliczności przemawiających za zamachem. 


Oczywiście peerelowskie elementy tkwią w innych instytucjach III RP, bywali nawet prezydenci rodem z PZPR-u. Paradoks ogromny, oto naród który wydał Papieża i „Solidarność” nie potrafi uporać się z zatrutą schedą komunizmu. 9 października wybrano ponownie Platformę – delegaturę układu post-komunistycznego, stworzonego przy okrągłym stole. Tak naprawdę rządzi krajem tenże układ (lobby Michnika, Urbana i WRON-okratów ze służbami specjalnymi i z grupą oligarchów), natomiast Tusk czy Schetyna są kukiełkami reżyserów farsy zwanej III RP. Kukiełek przybywa, właśnie Urban wręczył szampana Palikotowi, tenże zaś natychmiast zażądał usunięcia krzyża z Sejmu. Partyjka Palikota ma tylko 40 posłów (jak Ali Baba!), więc jego apel upadnie, bo – chwilowo – innym partiom krzyż jakoś nie wadzi.

Na marginesie trzeba wspomnieć o ogromnej ilości protestów w kwestii fałszowania wyborów, lecz sądy usłużne Platformie pewnie zatuszują wszelkie uchybienia. Górą musi być wynik, który promuje PO w duchu New Age, a też dla politycznego komfortu naszych sąsiadów. Mniejsza „suwerenność”, jak mniejsze zło wydaje się być celem rządu naszych liberałów, zapatrzonych w oczy pani Angeli i w buciory Putina.
W październikową niedzielę jedynie 48% wyborców (kilka milionów z 40-milionowego narodu) zdecydowało o losach Kraju, można więc przyjąć, iż koalicja PO-PSL uzyskała połowiczną legitymację władzy. W istocie to Platforma powinna była przegrać, bo nie spełniła obietnic z 2007 r. I nie ma nadziei, by skorumpowany rząd Tuska kiedykolwiek obietnic tych dotrzymał. Rządy PO jedynie przedłużą awarię państwa, gdyż władza działa sprawnie wyłącznie w interesach układu, oligarchów czy służb specjalnych. Przerośnięty aparat administracji nie sprzyja obywatelom, choć błazen P. lansował „przyjazne państwo”. W „Gazecie Polskiej” (28 września,br) pisano, że Palikot jest tworem służb specjalnych, a bliskie jest mu pismo „NIE”. 



Po fiasku tuskowych obietnic sukces PO jest wręcz irracjonalny, ale może rozsądek nie leży w charakterze Sarmatów. Wynik tych wyborów oddaje też zepsucie społeczeństwa, które woli robić „byznes” pod rządami liberałów, co tolerują korupcję. Zaważył ponoć i lęk – równie irracjonalny – przed Rosją, gdyż ludziom zdawało się, że wybór Jarosława wywoła wojnę z Rosją (!?). Nonsens podwójny, bo domaganie się prawdy o Smoleńsku nie stanowi jednak casus belli, a Rosjanom też na wojnie nie zależy: wolą handlować z pokorną Europą!
Głos za PO był tu więc wyrazem zbytecznej ostrożności. Dzięki temu wygrała ekipa Tuska, szefa intrygantów i cyników, którzy doprowadzili do zamachu na samolot z polskim Prezydentem. W Moskwie przyjęto to z ulgą, zadowoleniem, podobnie zresztą w mediach niemieckich. I to powinno być ostrzeżeniem dla Polaków uśpionych w wygodnej drzemce tzw. transformacji, którzy wybrali – jak pisze A.Ścios – dobrowolne samobójstwo. W dalszej rozprawie z narodem Tuskowi pójdzie więc łatwo, a uzyska pewnie aprobatę prezydenta z myśliwską dwururką.

Z rujnowanego kraju nadal wyjeżdżają Polacy za chlebem. Co jeszcze może spartolić rząd obłudnej Platformy? W kraju krążą już ponure żarty na temat ogromu zadań stojących przed PO-wskimi ministrami, a wśród nich jest sprzedaz LOT-u do Lufthansy, PKP do Deutsche Bahn, Orlenu czy Lotosu do Rosji, a Banku PeKaO Niemcom albo Włochom! Nie wiadomo jeszcze co stanie sie z polską miedzią, bo podobno ekspert od tej sprawy przebywa akurat na Krymie. Wracając jednak do Warszawy przez Moskwę, ugada się z Miedwiedowem, a o decyzji powiadomią natychmiast Berlin.
O gazie łupkowym brak konkretnych ustaleń, wszystko w sferze dywagacji, choć Tusk w kampanii wyborczej grał i tą kartą. Są i tacy, co łudzą się, że Platforma musi tym razem czymś się wykazać w nowej kadencji, lecz są to nadzieje ludzi wierzących w logikę, podczas gdy ekipa Tuska wierzy wyłącznie w medialną propagandę, która ukryje brak reform. Wybory okazały się zmarnowaną szansą, choć PiS bez większości w Sejmie i tak spotkałby się z parlamentarną obstrukcją.

Nie wysłuchano jednak apelu Jana Pawła II, który wzywał o ludzi sumienia dla Polski. Wybrano ludzi z sumienia wypranych. Zastanawia długa seria tajemniczych śmierci po upadku Tupolewa. Zabójstwo łódzkiego działacza PiS-u. A skandaliczny incydent w lokalu wyborczym w Gdyni, gdzie jeden z reporterów pstrykających zdjęcia tow. Leszkowi Millerowi kopnął i uderzył kamerą w twarz panią Krystynę Lewandowską, męża zaufania PiS-u, ukazuje jasno jak traktuje się członków czy sympatyków tej opozycyjnej partii : jak „podludzi” wobec których można pozwolić sobie na wszelkie bestialstwo.
Wcześniej reporterzy drwili z jej plakietki męża zaufania PiS-u. Ten incydent źle wróży na jutro, zapowiada może nasilenie agresji wobec opozycji, której delegalizacji domagał się w totalitarnym zapędzie politolog Markowski. 
Post-komunistyczny układ najchętniej utopiłby ząbkującą demokrację w nurtach Wisły, tak jak kiedyś ubecy utopili ciało bł. ks.Jerzego – kapelana wolności i solidarności. 19 października minęła kolejna rocznica Jego męczeństwa, przy zapalonych Mu świecach modlono się o Polskę, znowu oszukaną i podzieloną, ale dlaczego milczącą w dniu wyborów? Ich bojkot niweczy możliwości, jakie daje demokracja, bo tylko Lucyfer ma wieczny mandat w piekle.
_________________________________________________________________________________