niedziela, 19 sierpnia 2012

Mozaika świata

_______________________________________________________________________________

W euforii polskiej prezydencji w Brukseli podobno nie wypada podejmowac innych tematów, a jednak trzeba. Z europejskim blichtrem układ miłościwie nam buszujący w III RP starannie kryje bowiem przejawy panoszącego się neo-totalitaryzmu. 



Ojciec Rydzyk nie odkrył tu Ameryki, dawno przed nim polscy publicyści sygnalizowali różne jego znaki. Tym razem system neo-totalitarny chowa się za parawanem demokracji, o której głośno jest w mediach. W praktyce wygląda to tak, że rząd toleruje nawet manifestacje – choć niechętnie, a pewne społeczne protesty powoli usuwa z placów stolicy jak miało to miejsce z krzyżem postawionym dla ofiar smoleńskiej hekatomby. Tępi się też kwiaty i znicze dla ofiar. A władze Warszawy użyły elementów z marginesu społecznego, by nękać starszych, spokojnych obywateli. I to było niewątpliwie haniebne, pani prezydent – kiedyś tak chwaląca się swą pobożnością - ukazała oblicze a la Lukaszenko, który aresztuje setki obywateli i jest na krawędzi stanu wyjątkowego. A marsz kwietniowy był popisem formacji porządkowych, które niczym jakieś neo-zomo z obu stron pochodu szczerzyły zęby, bynajmniej nie w uśmiechach.

Ich postawa miała wyraźny cel: zastraszyć tych, co szli z intencją upamiętnienia smoleńskiej tragedii. A pamięć o prezydencie Kaczyńskim nie w smak Tuskowi i jego pretorianom. Pochody – choć z bólem – strawić jednak muszą. Neo-totalitaryzm III RP przejawia się za to prawie bez ograniczeń w sądach, prokuraturze, w Trybunale Konstytucyjnym – czyli tam, gdzie układ post-komunistyczny kontroluje „prawdę” oraz broni swoich agentów, oczywiście z peerelowskim stażem. Ostatni wyrok przeciwko Wyszkowskiemu, a broniący Wałęsy nie jest tu wyjątkiem. Bastionem są media z TV oraz „Gazetą Wyborczą” na czele, ale za układem jest też jest np. „Polityka” czy od jakiegoś czasu „Wprost”. W tych bastionach prasuje się obywatelską świadomość tak, aby myśleli zgodnie z życzeniem układu.

Jakże tu pasuje slogan z Orwella:”Ignorancja jest siłą”, oczywiście siłą układu. Tam urabia się opinie, przyprawia gębę ludziom opozycji, a wszystko to pod kątem wyborów. Różne „autorytety” (zwłaszcza Palikot, Niesiołowski, ale i inni) zioną nienawiścią do Kaczyńskiego i do PiS-u. Przypomina to system opisany przez Orwella w powieści „1984” – tam totalitaryści organizowali codzienne seansy Dwóch Minut Nienawiści! Dławi się także prawdę, a lansuje pozory prawdy. Układ toczy też wojnę przeciwko IPN-owi, gdyż pamięć narodu jest niebezpieczeństwem dla tej władzy. Dlatego pamięć tę się deformuje, a marzeniem układu jest po prostu rozwiązanie Instytutu Pamięci Narodowej. Dla układu IIIRP ideałem pewnie byłoby orwellowskie Ministerstwo Prawdy, gdzie fabrykuje się „prawdę” o przeszłości i teraźniejszości.

Fałszowanie dokumentów, niszczenie archiwów – wszystko to sprzyja karierom takich „historyków” jak Gross, który kalumnie buduje na zeznaniach wygodnych mu świadków, na przemilczeniach. Najsmutniejsze to, że pan Gross tymi kalumniami poróżni oba narody. I on ma swój układ, który go wynosi i popiera, chociaż nawet w gazecie Michnika pojawił się nagłówek: „Gross nie przekonał”. Nie przekonał też nas na antypodach, a z kilku relacji o spotkaniu z nim na University of NSW uważam, że dobrze zrobiłem bojkotując jego występ. Nie miałem ochoty słuchać antypolskiego autora, który zresztą od lat zmienia swoje pozy. Jego prowokacyjne łgarstwa mogą tylko poróżnić oba narody, nie służą zbliżeniu. 


Sądzę, że owe kalumnie lepiej podważyć w publikacjach, bo dyskusji Gross unika jak się przekonano. Świat jest zapewne chory, jeśli dla reklamy kłamstw zaprzęga się wyższe uczelnie i profesorów prawa, których powinnością jest raczej orzekanie o sprawiedliwości. Tak degraduje się autorytet uniwersytetów, a kampania kłamstw Grossa nie sprzyja harmonii.

Innym przejawem choroby świata są niedawne pertraktacje z talibami. Pierwsze rezultaty tych zapewne szczerych rozmów już odnotowano: w krwawym zamachu na hotel w Kabulu zginęło ponad 20 osób! Uwolniono za to dwóch francuskich dziennikarzy, po półtora roku od porwania. Nie wiadomo jednak czy stało się to za sprawą okupu czy też obu Francuzów wymieniono za dowódców talibów. Poczekamy na nowe rewelacje oraz skutki jakże owocnych rozmów z organizacją, która nie ma zamiaru rezygnować z zamachów. Tymczasem trwa nadal masakra w Syrii, gdzie w demonstracjach antyreżimowych masowo giną ludzie. Ich poświęcenie, pogarda dla śmierci godne są podziwu i szacunku.

Na Syrię nałożono sankcje. Tysiące uchodźców schroniło się w Turcji. Nie ustaje też wojna domowa w Libii, gdzie pułkownik K. ma jeszcze najemników , lepiej uzbrojonych niż rebelianci.
Traci jednak stopniowo zwolenników, kolejni ministrowie opuszczają go nie zamierzając popierać już rządów terroru, a od strącenia samolotu nad Lockerbie epoka to długa Za pułkownikiem stoją jeszcze wierni Moskale, najwidoczniej jest on im do czegoś potrzebny, bodaj jako jedna z kart, którą chcą zgrać przeciwko Zachodowi, chociaż oficjalnie także walczą z terroryzmem. Innego zdania są libijscy rebelianci, dla których pułkownik nie jest żadnym „bogiem” a jedynie insektem. Ich ofensywa nabiera rozpędu, są już zaledwie 50 km od Trypolisu. Oblężenie stolicy pozwoli przeciąć linie zaopatrzenia dla reżimu, ale trudno przewidzieć termin zakończenia batalii. Jest on jednak coraz bliżej, a coraz więcej krajów – ostatnio Turcja - uznaje powstańczą radę wolnych Libijczyków.

Problemy ma też Australia, wydana na łaskę „boat people”, a więc pozbawiona granic i własnej polityki imigracji. Obecny rząd jakby składał się ze wspólników przemytu uchodźców bez papierów! Ano może, bo – jak powiada jedna pani osiadła tu od 1949 r. – rządzi stado baranów. Barany te wyprzedają ziemię cudzoziemcom, a ci potem będą wydobywać z niej kruszce i minerały, zbijając fortuny. Dlaczego Aussies nie chcą sami eksploatować swojej ziemi ? Innym samobójstwem było zerwanie eksportu żywca do Indonezji, co pogrąża farmerów oraz ich trzody, a czego nie wyrówna odszkodowanie rzędu 30 milionów. Zamiast naciskać na Indonezję, by lepiej traktowała australijskie bydło, wstrzymano eksport godząc się na ruinę gospodarki i ruinę farmerów. 



Czy za decyzją pani premier stał postulat walki klas? I to za wszelką cenę? Jeden znajomy Australijczyk nazywa Julię „lunatyczką” (lunatic)! Sprawdziłem w słowniku, wyraz ten ma jednak inne znaczenie niż w polskiej mowie. 
Czy zatem w Canberra rządzi partia „lunatyków”? A może już Towarzystwo Przyjaciół Zwierząt? Kiedyś w Indonezji płonęły wioski chrześcijan, ale wtedy nie było alarmu w australijskich mediach. Okazuje się więc, że krowy (i tak skazane na ubój) są ważniejsze od ludzi?? 
_________________________________________________________________________________