piątek, 7 października 2011

CYNICZNA WOJNA

_________________________________________________________________________________

Od zakończenia II wojny światowej trwa cyniczna wojna z narodem polskim, prowadzona już w czasach nominalnego pokoju.

Nie musimy tu chyba przypominać tysięcy pomordowanych w latach stalinizmu, a nie byli to tylko AK-owcy, działacze organizacji niepodległościowych, partyzanci z lasów czy gimnazjaliści likwidowani wyrokami tzw. sądów na kółkach. Mordowano nawet przedstawicieli  legalnej opozycji: jeszcze przed wyborami do Sejmu w 1947 r. zamordowano 118 działaczy PSL-u, innych wtrącono do więzień, gdzie przebywało wtedy ponad sto tysięcy ludzi.
To w latach stalinizmu ukształtował się system bezprawia, który trwa po dzień dzisiejszy, chociaż od roku 1956 rozpoczął się okres odwilży, a z więzień wypuszczono 28 tysięcy politycznych, ludzi często złamanych lub nieuleczalnie chorych.
Po roku 1956 mordowano już tylko selektywnie, ale często, co ujawniła nawet komisja Rokity. Odwilż nie trwała zresztą długo, nawroty totalitarnych „przymrozków” przeplatano „liberalizacją” reżimu, by znowu w stanie wojennym rzucić Polskę na kolana. Ta wojenka jaruzelska była powrotem do represji w skali całego społeczeństwa, bo zdelegalizowano nie tylko „Solidarność”, ale i związki twórcze jak Związek Pisarzy Polskich, Związek Plastyków czy dziennikarzy.
Do roku 1989 trwała agonia systemu, lecz wbrew jaskółkom liberalizacji zdarzały się zabójstwa opozycjonistów i księży. A przy okrągłym stole PZPR podzielił się władzą z „konstruktywną” częścią opozycji, aprobowaną przez ministra Kiszczaka. Okrągły stół okazał się wręcz aktem reanimacji systemu, gdyż jego nierozliczona nomenklatura wraz z rozgrzeszonymi kadrami bezpieki uwiła sobie nowe gniazdo w IIIRP, blokując od środka prawdziwie demokratyczne przemiany. Wiodącą rolę PZPR-u przejął obóz Michnika ( czerwone dynastie!) wraz z generałami byłego WRON-u i WSI. Te ostatnie jakby odrodziły się po lustracji za rządów PiS-u. Czołgi zastąpiono szantażem gazowym. A wirusy korupcji przeniknęły z PRL-u do IIIRP wywołując niesłychaną epidemię afer i defraudacji.

Nie oczyszczono wymiaru sprawiedliwości, zatem system bezprawia znany z PRL-u przyjął się, a nawet dalej kwitnie w niby nowej Polsce. Mówią o tym kuriozalne wyroki chroniące ikony PRL-u, a także wielka ilość umorzonych afer korupcyjnych. Trwa też agresja medialna wobec narodu, obłudna kampania zawstydzania Polaków za niepopełnione winy czego symbolem stała się hitlerowska zbrodnia w Jedwabnem. Dyrygentem tej antypolskiej kampanii jest Michnik, a na łamach jego gazety ukazują się też kalumnie szkalujące AK. Nasila się  agresja wobec Kościoła i religii, a głównym „celebrytą” tej kampanii jest Nergal, który drze Biblię i wulgarnym wrzaskiem znieważa chrześcijan. Ten atak na tradycję uderza w duszę narodu, ale jest też prymitywną głupotą, agresją wobec Boga i całej planetarnej współnoty chrześcijan. Biblia jest wreszcie też dokumentem dziejów Izraela. Okrzyki Nergala wpisują się w głęboki upadek języka cechujący wielu polityków, a sięgający rynsztoku. Oczywiście „piosenkarza” popiera „Gazeta Wyborcza”, bastion antypolskich szwadronów, także główna komendatura wojny z narodem, przy której nawet TVN pełni rolę pomocniczą.

W obu tych ośrodkach walczy się z prawdą, a jest z nią gorzej niż z mięsem w PRL-u, bo wtedy czasem rzucano ochłapy, dziś natomiast ani skrawków prawdy nie uświadczysz w państwowych mediach. Za prawdą trzeba iść do Białej Księgi.  Niestety, część ludzi nie chce znać prawdy. Chcą za to, by to, w co oni wierzą ( a raczej akceptują dla wygody), inni też uznawali za prawdę.
Prawda jest więc pierwszą ofiarą cynicznej wojny z narodem, codzienne unicestwianie jej ułatwia rządy tym, co zaparli się polskości, by stać się rzecznikami obcych interesów.  W unicestwianiu prawdy biorą udział pewne „autorytety”, a także rozgałęziony przemysł mediów.
A jednak prawda dociera do ludzi drogą logicznego myślenia, również poprzez niezależne pisma jak „Gazeta Polska” czy „Nasz Dziennik”, albo witryny internetu. W wielu komentarzach internautów przebija świadomość stanu rzeczy jak pisze jeden z nich: „Tusk nie pracuje, tylko toczy wojnę z polskim narodem od czterech lat i to krwawą wojnę, bo giną w niej żywi ludzie”.

Istotnie, wydłuża się lista ofiar selektywnegp terroru, zapoczątkowana w IIIRP tajemniczymi wypadkami w kręgu afery FOZZ-u. Natomiast apogeum  wojny Platformy ze śp. Prezydentem była masakra w Tupolewie pod Smoleńskiem. Zbrodnia ta jest kolejnym aktem owej bezlitosnej wojny z narodem, trwającej nieustannie od 1945 roku, a której ciągłości nieraz sobie nie uświadamiamy. 
Trwa bitwa o Polskę między stronnictwem patriotycznym -  reprezentuje je PiS - a szeregami antypolskiej agentury, rozlokowanej w pozostałych partiach. W tej wojnie wielką ofiarą jest też sama demokracja, którą podważa postkomunistyczny układ trzymający władzę, a trzyma się jej pazurami.
Są nawet wyraźne znaki powrotu do praktyk totalitarnych, podczas gdy sądy nie odzyskały niezależności, a zatem kolejną ofiarą jest sprawiedliwość, rzecz jakże istotna dla obywateli, a która powinna być siostrą wolności. Niestety,w tej wojnie z narodem układ demoluje też funkcje wielu  organów państwa, poczynając od prokuratury a kończąc na Sejmie.
Jest coraz gorzej, a  świadomość obywateli jakby nie dostrzegała, że Platforma Obywatelska jest wyłącznie platformą interesów oligarchów. Dobitnie  wyraził to inny internauta: „ Tej oto DEMOKRACJI nie byliście w stanie dopracować się w latach „wolnej” Polski. To więcej niż bolesne. Dzisiaj (…) jesteście dla tych niedorozwiniętych, śmieci, analfabetów, złodziei, zwykłych kryminalistów – dalej poddanymi. Toż trzeba wybitnej naiwności. Naród, który tak wiele przeszedł, żeby dalej być tak naiwnym ? Czas wielki zrzucić z siebie KAJDANY…”  ( koniec cytatu).

Ale jak je zrzucić, gdy frekwencja wyborcza w najlepszym razie przekracza 50%, być może dlatego, że Polacy nie widzą ciągłości owej wojny z ich narodem? I nie zdają sobie sprawy, że mogą ją przeciąć w powszechnym głosowaniu, co byłoby warunkiem wstępnym do trudnej neutralizacji antypolskiej agentury.

Układ post-komunistyczny  boi się więc emigrantów uzależniając ich głosowanie od posiadania paszportu, gdy powinna tu wystarczyć metryka urodzenia. Szesnaście milionów Polaków rozsianych po świecie mogłoby poważnie wpłynąć na wynik wyborów, a to niepokoi włodarzy IIIRP a zarazem dziedziców PRL-u. Zależy im też na podzieleniu nas, abyśmy bili w tuziny bębenków i wymachiwali różnymi proporczykami. 
Pokażmy im figę i maszerujmy pod jedną flagą stronnictwa polskich serc!

________________________________________________________________________________